top of page
  • alpaktu

Łatwo przyszło łatwo poszło – ale nie w Tartarze

Zaktualizowano: 9 maj 2021

Wiem, że wielu osobom nie chce się czytać takiego wpisu. Albo przeczytają sporo takich wpisów i czują, że sporo czytają (podnosi rękę), przecież to prosta matematyka. Albo zamiast oglądać filmy, wolimy ich krótsze odpowiedniki na Youtube’ie. Kompilacja dziwności będzie spoko, bo dostaniemy mnóstwo nagród co kilkanaście sekund podczas rajdu po Tic Tocu. Gry komputerowe też idą po najniższej linii oporu – kliknij w pole A, wejdź codziennie, a punkty przyjdą do ciebie same. Tylko włącz grę, a już otrzymujesz swoją pierwszą odznakę growego skauta „Gratulacje! Umiesz włączyć nasz produkt!”.

Ale tylko by się narzekało. Czy ktoś próbuje nam zaproponować jakąś detoksykację?

 
 

Pomyślałem sobie, że mam tytuł pasujący dobrze do aktualnego święta i że los Syzyfa nie jest absurdalny, gdy doceni się to, że ten mityczny bohater może i ciężko pracuje, ale znosi to dumnie. Te dwa elementy łączą się w Hadesie, już czwartym dziecku studia Supergiant Games.

Hades przenosi nas do tytułowej mitologicznej krainy, gdzie bytują sobie zmarli i chtoniczne bóstwa. Wcielamy się w Zagreusa, syna pana wspomnianego miejsca i boga śmierci o imieniu… też Hades (żeby nie trzeba było pamiętać zbyt wiele oczywiście). Nasz bohater ma dość życia w domu swojego ojca, z różnych powodów, które poznajemy z czasem, chce więc stamtąd uciec. Ale ten (zarówno ojciec, jak i dom, można rozumieć dowolnie) nie zamierza mu na to pozwolić.

Jako Zagreus przemierzymy ponury Tartar, płomienny Asfodel i pełne pozorów Elizjum. Tak. Tylko tyle. Prosta rzecz, trzy miejsca, trochę komnat i udało się nam. Docieramy na zewnątrz. Stajemy przed obliczem samego Hadesa. Ścieramy się z nim w epickim starciu. I jesteśmy wolni. Pół godziny, może czterdzieści minut i skończyliśmy grę.

Oczywiście chcielibyśmy z jednej strony tej ulgi. Jako leniwi gracze chcielibyśmy tego, żeby po naszych staraniach dostać należyte zakończenie. Bo przecież wcale nie było aż tak łatwo. Nawet kilka razy zginęliśmy. Normalna sprawa w grach komputerowych. Z drugiej strony płacimy i wymagamy! Chcemy zawartości! Więc Hades sobie z nami pogrywa.

Przede wszystkim trzeba tu wyjaśnić, że Hades jest grą typu rogue-like. To dość specyficzny gatunek, więc warto przybliżyć jego cechy czy zasady.

Po pierwsze, jeśli coś nas uśmierci podczas drogi, to jesteśmy zmuszeni rozpocząć ją od nowa. Oznacza to, że nie ma zapisów w dowolnym momencie ani szansy na poprawienie popełnionych błędów, kiedy jesteśmy w wirze walki.

Po drugie, konstrukcja labiryntu, którym się poruszamy, zawsze ulega pewnym zmianom, więc nie możemy w pełni przewidzieć, co nas czeka za kolejnymi drzwiami.

Po trzecie, śmierć pomaga nam często poradzić sobie lepiej przy kolejnej próbie, zrozumieć przeciwników, przeszkody i etapy, a także uzyskać nowy oręż i pomocne umiejętności.

Hades gra narracyjnie tymi cechami gatunku. Przede wszystkim nasza śmierć sama w sobie nie jest niczym ostatecznym – Zagreus nie może umrzeć, bo już znajduje się w krainie umarłych. Starcia są krwawe (jak na mitologię przystało), ale przy tym kreskówkowe, co przypomina nam, że dla podziemnych bóstw to wszystko jest codziennością, codziennie giną z czyjejś ręki albo uśmiercają kogoś innego i te boje toczą się bez końca. Nieważne więc, ile razy pokonamy krwiożercze furie, podstępną hydrę czy bohaterskich wojowników z Pól Elizejskich, oni zawsze wrócą. Tak jak i my wrócimy.

Nasze potyczki wydają się być więc jak praca Syzyfa (którego nota bene możemy podczas podróży spotkać, podobnie jak inne mitologiczne postacie) – wspinamy się, umieramy, a gdy nawet pokonujemy Hadesa, to świat i tak przypomina nam, że tak prosto z krainy umarłych uciec się nie da, o czym przekonali się choćby Orfeusz i Eurydyka (ich także spotykamy w grze).

Nie jest też tak, że gra chce nam uprzykrzyć życie za wszelką cenę. Zwiedzenie podziemi i pokonanie Hadesa po prostu nie jest wystarczająco satysfakcjonujące, z czego twórcy gry doskonale zdawali sobie sprawę.

Pomińmy tutaj różne utrudnienia, które możemy nałożyć na siebie sami i w ten sposób się przetestować. Chodzi o samą konstrukcję świata i fabuły. W ciągu półgodzinnej podróży nie jesteśmy w stanie zobaczyć zbyt wiele. Możemy mieć szczęście i posłuchać jak Charon rzęzi coś niezrozumiałego, wpaść na Eurydykę i posłuchać jej śpiewu albo wymienić dwa zdania z Tezeuszem i Minotaurem przed tym, jak spróbujemy się wzajemnie sprawdzić na arenie. Nie wspominając zbyt wiele o promyku kontaktu, jaki nawiązujemy z wspierającymi nas w ucieczce olimpijskimi bogami. W praktyce każda z tych rozmów zachęca do tego, żeby rozpocząć naszą podróż od nowa i spróbować dowiedzieć się więcej o postaciach, relacjach, miejscach i konstrukcji świata. To samo tyczy się głównego wątku fabularnego, który stopniowo odsłania się przed nami wraz z każdym pokonaniem Hadesa i wymaga od nas podjęcia kolejnych prób.

W finalnym rozrachunku satysfakcja z poznania kolejnych sekretów i tworzenia relacji pomiędzy Zagreusem a innymi postaciami jest dużo większa, ale też wyjątkowo prawdziwa. Musimy zmierzyć się z wieloma przeciwnościami, zanim dowiemy się, dlaczego ktoś na nas krzywo patrzy, a czemu ktoś inny jest wyjątkowo przybity. Nie zastanawiamy się nad żadnymi opcjami dialogowymi jak saper przy polu minowym, tylko wytrwale wspinamy się raz za razem i cieszymy kolejnymi elementami opowieści, które się przed nami odsłaniają.

Hades wyróżnia się tu na tle podobnych tytułów, które proponują jedynie znaczące wyzwanie. Przypomina, czemu warto przysiąść przy serialu telewizyjnym albo przeczytać książkę. Dzięki stopniowemu odkrywaniu wątków, możemy uciec na trochę od memicznej rzeczywistości, w której wszystko płynie, zmienia się nieprzerwanie i nie pozwala nam się na chwilę zatrzymać, do niczego przywiązać. Jednocześnie tytuł Supergiantów nie jest radykalnym detoksem. Mamy tu prędkość, dynamikę i mnóstwo akcji, do których przyzwyczaiła nas popkultura. Są jednak przystanki i oddechy, o których możemy często zapomnieć.

A ja po całej tej lekcji, pewnie znowu przescrolluję kilka stron z memami. Ale potem znowu wrócę do tego, żeby z nimi powalczyć, bez żalu

 
 
 

TAGZZZ

.

30 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page